Minęło już 16 lat od dnia, kiedy to katastroficzna nawałnica, znana jako biały szkwał, przetoczyła się przez Wielkie Jeziora Mazurskie. To właśnie 21 sierpnia 2007 roku doszło do tej tragicznej sytuacji, w której straciło życie 12 osób.
Furia natury trwała zaledwie około kwadransa. Przed nadejściem burzy, aż 13 ekip ratunkowych Mazurskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (Maz. WOPR) ruszyło na wody jezior, aby ostrzec przebywających tam ludzi. Niestety, ze względu na brak czasu, nie wszyscy zdążyli zostać ostrzeżeni. Po ustąpieniu nawałnicy rozpoczęto operację ratunkową, podczas której udało się uratować niemalże 80 osób. Jednak jak zauważył Zbigniew Kurowicki, prezes Maz. WOPR-u, żadna z wyłowionych osób nie miała na sobie kamizelki ratunkowej. Stawiał on pytanie o nieodgadnioną odpowiedź: czy była to niefrasobliwość, czy może głupota?
Niestety, troje z osób wyłowionych z wody nie dawało już znaków życia. Rozpoczęły się poszukiwania zaginionych – byli wśród nich żeglarze, wędkarze oraz kajakarze. Z dniem każdym nadzieja na odnalezienie ich żywych malała. Do akcji włączono siły policyjne, straż pożarną, Maz. WOPR oraz Mazurską Służbę Ratowniczą z Okartowa. Użyto śmigłowca i dwóch samolotów do poszukiwań z powietrza oraz sonaru do wykrywania wraków na głębszych partiach jeziora. PKN Orlen wsparł akcję finansowo, przekazując 15 tysięcy złotych na paliwo dla ratowników. Pomimo tych wysiłków, 12 osób nie udało się uratować.
Po tej mazurskiej tragedii wdrożono system ostrzegania żeglarzy przed nagłymi zmianami pogody. Jak opisał dyżurny Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Giżycku, Mariusz Raubo – są to specjalne maszty widoczne z odległości około dziewięciu kilometrów.
Warto też wspomnieć, że podczas tej nieszczęsnej nawałnicy sprzed 16 lat w tylko 20 minut ratownicy wydobyli z wody aż 100 osób.